Adriana poznałem kiedy przeprowadziłem się do Żywca. Nowe mieszkanie, nowa szkoła, nowi znajomi. Szybko okazało się, że mamy podobne zainteresowania, jak również to, że potrafimy zarażać się nimi nawzajem. Od dziecinnych zabaw, po męskie rozrywki, zawsze staraliśmy się znajdować dla siebie czas, choć, jak to zwykle bywa, życie rozdzieliło nas setkami kilometrów, tych rzeczywistych jak i metaforycznych.
Wspólnych pasji mieliśmy kilka, ale ogólne wrażenie jest takie, że trzecią część wspólnego czasu spędziliśmy na rozmowach. Jeśli miałbym jednak ogólnie określić o czym one były, nie miałbym takiej możliwości, również dlatego, że nierzadko były dokładnie o niczym. Mnóstwo czasu zostawiliśmy razem na boisku i przy stole do gry, niemało na biesiadowaniu. Kiedy w moim życiu powaliło się po raz pierwszy tak straszliwie, że właściwie nie wiedziałem czy jest jakieś jutro, to u Adriana właśnie znalazłem miejsce, gdzie mogłem dochodzić do siebie. Mogę bez wątpliwości powiedzieć, że jest moim prawdziwym przyjacielem.