Nie wstydzę się przyznać, zawsze mnie ciągnęło do bycia żołnierzem. Nie wstydzę się również przyznać, że nie żołnierzem Wojska Polskiego. Z jednej strony to oczywiste, że niezgodę na służenie systemowi (w domyśle byłemu ale w praktyce każdemu) dostałem w prezencie od pokolenia moich rodziców, ale to nie jedyny powód, dla którego tak było. Nawet obserwując polską armię z zewnątrz można było dostrzec, że niespecjalnie tam się dzieje i choć zmieniało się to dynamicznie, zwłaszcza od czasu kiedy dołączyliśmy do tzw. “wojny z terrorem”, to do ideału brakowało wciąż dużo.
Służba wojskowa to dla mnie poświęcenie, wyrzeczenie i ciężka praca, która w zamian powinna procentować znakomitą kondycją, wyszkoleniem i szacunkiem zarówno wśród żołnierskiej braci jak i cywilów, którym się służy. To połączenie profesjonalizmu z kodeksem honorowym, dzięki któremu łatwiej radzić sobie z sytuacjami, przed którymi nie musi stawać normalny obywatel. To w końcu pewien sposób życia, nastawionego na aktywność połączoną z niemałą dawką adrenaliny. Nie oszukujmy się, to szansa na życie wedle zasad i priorytetów nierealizowalnych w "cywilu” i jednocześnie gra z przeznaczeniem, o możliwość zdobycia w ten sposób solidnej pozycję w społeczeństwie.