Różnie to pewnie wygląda. Czasem uwieszony na jednej ręce na poprzecznym drążku jak gibon, innym razem wciśnięty w kąt między oparciami foteli. Czasem balansujący na kręcącej się części przegubowca, z rzadka siedząc wygodnie, przytulony do szyby. Zawsze jednak z pochylonym karkiem i oczyma wlepionymi w, pokryte drobnym maczkiem literek, stronnice. O tak! Lubię czytać podróżując komunikacją miejską.
Zaraz po wejściu do autobusu, tramwaju czy metra, szukam takiego punktu, gdzie nie przeszkadzając nikomu, będę mógł bezpiecznie oddać się lekturze. Jedną rękę będę miał zajętą, a i druga od czasu do czasu będzie mi przydatna, więc muszę dobrze ocenić szanse podparcia się ciałem, aby w razie ostrego hamowania, czy zakrętu, nie spowodować jakiegoś nieszczęścia. Po latach praktyk mam już swoje ulubione i pewne lokalizacje, ale czasem i one są zajęte i przychodzi działać na partyzanta.