piątek, 19 sierpnia 2011

Książka na czterech kołach

Różnie to pewnie wygląda. Czasem uwieszony na jednej ręce na poprzecznym drążku jak gibon, innym razem wciśnięty w kąt między oparciami foteli. Czasem balansujący na kręcącej się części przegubowca, z rzadka siedząc wygodnie, przytulony do szyby. Zawsze jednak z pochylonym karkiem i oczyma wlepionymi w, pokryte drobnym maczkiem literek, stronnice. O tak! Lubię czytać podróżując komunikacją miejską.

Zaraz po wejściu do autobusu, tramwaju czy metra, szukam takiego punktu, gdzie nie przeszkadzając nikomu, będę mógł bezpiecznie oddać się lekturze. Jedną rękę będę miał zajętą, a i druga od czasu do czasu będzie mi przydatna, więc muszę dobrze ocenić szanse podparcia się ciałem, aby w razie ostrego hamowania, czy zakrętu, nie spowodować jakiegoś nieszczęścia. Po latach praktyk mam już swoje ulubione i pewne lokalizacje, ale czasem i one są zajęte i przychodzi działać na partyzanta.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Coś się skończyło, coś się zaczyna

Zostały dwa tygodnie do końca wakacji. Nie moich. Mojego najmłodszego brata. Tak się złożyło, że jesteśmy właśnie w drodze do naszego domu rodzinnego, po krótkim pobycie brata u mnie. Trzeba było jakoś ładnie podsumować więc te dwa kończące się okresy, wszak od jutra zacznie się coś całkiem nowego, może lepszego? Postanowiliśmy iść do kina na ostatnią odsłonę cyklu o Harrym Potterze. Żadne z nas jeszcze go nie widziało.

Od razu muszę powiedzieć, że fanem młodocianego czarodzieja nigdy nie byłem, nigdy nie sięgnąłem też po książki Joanne Rowling. Ominęła mnie więc gorączka oczekiwań kolejnego tomu, ominęło mnie żywe dyskutowanie o wierności filmowej adaptacji do oryginału. U mojego brata jest inaczej. Kiedy mam jakieś pytanie, to do niego się zwracam o pomoc. Nawet teraz, co chwilę zadaję jakieś pytania, upewniając się, że nie popełniam jakiejś gafy.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Sekret porywającej animacji

Columcille (irl. gołąb kościoła) to prawdziwe imię irlandzkiego świętego kościoła katolickiego, Kolumbana zwanego Starszym.Żył w VI wieku naszej ery i dał się poznać jako wielki misjonarz i krzewiciel wiary katolickiej. W Szkocji i północnej Anglii miał założyć osobiście przeszło 50 klasztorów i kościołów, a w Irlandii blisko 40. Miejscem szczególnym, centrum chrystianizacji północnej Anglii miała być wyspa Iona, leżąca u wybrzeży Szkocji. Było to również miejsce, w którym święty dokonał swojego żywota.

Oprócz działań misyjnych, Kolumban namawiał swoich braci – mnichów do studiowania Pisma Świętego, ale również literatury klasycznej. Był też gorącym orędownikiem kopiowania ksiąg, a sama Iona stałą się dzięki temu znana z utalentowanych iluminatorów.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Rozedrgane partytury

Wyskoczyliśmy przez drzwi balkonowe i przez zielony ogródek pognaliśmy w stronę furtki. Krótkie trzaśnięcie zapadającej zapadki i już byliśmy na ulicy, po drugiej jej stronie stał stalowoszary BMW, na pruszkowskich blachach. Dopadliśmy drzwiczek i szarpnęliśmy za klamki. Zwinnym ruchem wskoczyliśmy na nasze fotele, po chwili silnik już wył charakterystycznie, a kółka wyrzucały spod siebie tumany kurzu podczas manewru cofania.

Wpadliśmy na osiedlową dróżkę, z której po kilkudziesięciu metrach, szerokim wirażem wjechaliśmy na główną drogę. Silnik zawył głośniej i szarpnęło do przodu tylko po to, aby kierowca po chwili znów wdusił hamulec i ostro zakręcił kierownicą. Z radosnym wizgiem BMW szarpnęło po raz ostatni i w końcu zatrzymaliśmy się przed dystrybutorem. – Teraz zatankujemy. – powiedział Tomek – A później już tylko szosa przed nami… Hmm, no dobra, nie pamiętam co powiedział Tomek.

środa, 3 sierpnia 2011

W tańcu, w biegu wypoczywać

Pamiętam jedno lato i pobyt nad jeziorem otmuchowskim. Ciepłe było ogromnie, namiot nagrzewał się do szaleństwa. Godziny spędzałem na rowerku wodnym, bujając się na falach, a wokół królowały myszy, szaleńczo biegające nawet pomiędzy nogami wczasowiczów. Mam nawet takie jedno zdjęcie, jak opalony siedzę na leżaczku i żuję jakąś kanapeczkę, ciesząc się zachodem słońca.

Dobrze wspominam tamten wypoczynek, nie tylko lenistwo i relaks, ale po trochu też samą, przejmującą świadomość tego pięknego czasu i miejsca. Nie pamiętam, czy wcześniej kiedykolwiek czułem to tak mocno. Wszystko psuło tylko towarzystwo, które pewnego dnia pojawiło się w domkach, niedaleko naszego obozowiska.

Powered by Blogger