piątek, 15 kwietnia 2011

Baaba z żelaza

Czasami człowiek powinien bardziej uważać na słowa, a innym razem wręcz przeciwnie, rozpuszczać język i kłapać jadaczką na lewo i prawo. Szkoda tylko, że zawczasu nie wiemy co jest w danym momencie dla nas lepsze. Na pewno musiałem podpaść swoimi słowami Gosi, kiedy nieopacznie krytycznie wyraziłem się na temat niefortunnego zestawienia graficznego nazwisk Waglewskiego, Maleńczuka i niejakiej Gaby Kulki na plakacie promocyjnym. Gosia od razu poinformowała mnie, że tę ostatnią bardzo lubi, no i co było zrobić, słowa już padły. Amen!

O tym, że zadra siedziała przez ten, cały, niekrótki wierzcie mi, czas przekonałem się kilka dni temu. Dostałem e-mail od Gosi z pytaniem, czy jestem zajęty w poniedziałkowe popołudnie, a na odpowiedź, że właściwie to nie mam planów, zostałem poinformowany, że świetnie się składa i żebym czuł się porwany. Pamiętacie internetowy łańcuszek zwany “albańskim wirusem komputerowym”? No więc mniej więcej podobnie wyglądało moje porwanie, ponieważ zostałem zobowiązany aby osobiście stawić się o wskazanej godzinie w pobliżu warszawskiego sklepu “Sezam”. Ubawiłem się tym setnie…

Zaraz, zaraz! Dlaczego właśnie w tym miejscu, zapytałem sam siebie i od razu rzuciłem się w stronę przeglądarki internetowej. W okienku wyszukiwania wpisałem “teatr bajka” (w końcu to niedaleko miejsca porwania!) i zacząłem sprawdzać popołudniowy repertuar. Nie było dla mnie tajemnicą, że w tym teatrze nagrywane są odcinki popularnego programu satyrycznego “Spadkobiercy”, którego Gosia jest wielką fanką. Niestety, pudło! Wieczorem koncertuje tam Gaba Kulka, więc mój jedyny trop nie potwierdził się, a już chciałem się pochwalić swoją przenikliwością i zaskoczyć moją porywaczkę.

Kilka godzin później, kiedy w końcu stawiłem się w umówionym miejscu, okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Za to zawiodła mnie pamięć, bo owej rozmowy z przed wielu miesięcy o Maleńczuku i Kulce nie pamiętałem kompletnie, jednak Gosia nie omieszkała mi jej przypomnieć. Porwanie miało więc jeden, dodatkowy, ukryty cel. Miało mnie przekonać do ulubionej artystki mojej koleżanki. No cóż, nie zwykłem odmawiać tego typu wyzwaniom!

Zasiedliśmy więc w całkiem wygodnych fotelach “Teatru Bajka”, spoglądając z niepokojem na scenę, na której grzecznie i po cichutku czekały instrumenty. Nim koncert wystartował dowiedziałem się, że 21 marca 2011 roku, Gaba Kulka, wraz z kilkoma innymi muzykami, wydała płytę, składającą się z coverów zespołu Iron Maiden. Projekt i płyta zostały nazwane “Baaba Kulka”.

Przyznam, że ciekawość mieszała się we mnie z niepokojem. Z jednej strony Iron Maiden to dla mnie zespół ikona, legenda i było nie było wspomnienie energetycznej młodości. Z drugiej strony covery traktuję bardzo ostrożnie, a muzyków, którzy uważają, że łatwym kawałkiem chleba jest zaśpiewanie przeboju po kimś, wręcz nie znoszę. Osoba nawiązujące do dzieła, które już istnieje w świadomości ludzi, czy to będzie obraz, fotografia czy piosenka, musi mieć coś o nim do powiedzenia, w innym wypadku wychodzi taki chłam jak na przykład płyta “A Ty siej” Habakuka.

Tymczasem na scenie zaczęli pojawiać się muzycy w strojach sportowych. Szybko wytłumaczyli, że stroje pochodzą z rozegranego dzień wcześniej meczu piłkarskiego z dziennikarzami muzycznymi, wygranego przez zespół 8:3. I wiecie co? Od razu zrobiło się jakoś tak luźno i koleżeńsko. Kiedy w chwilę później zabrzmiały dźwięki, żartobliwie wykorzystanej piosenki “Metalowcy” pamiętającej czasy głębokiego PRLu, wiadome już było, że koncertu nie będzie można brać całkiem na poważnie. A potem było już tylko coraz lepiej.

Aranżacje znanych mi od lat utworów, zalatujące jazzem, big beatem, lambadą, przeplatane znanymi motywami muzycznymi, np. z czołówki programu 5-10-15 miały w sobie ogromną siłę i energię. Zaprawione dodatkowo rewelacyjnym wokalem Gaby Kulki dawały się odkrywać na nowo w zupełnie niespodziewany sposób. Na scenie panowała przez cały czas radosna, niczym nie zmącona zabawa. Pałeczki wylatywały z rąk Macieja Morusia, Piotr Zabrodzki ze swoją gitarą basową tarzał się po podłodze, Bartek Weber pytał publiczność jaka jej część jest również po przejściach (metalowych), Gaba Kulka szalała na swoich klawiszach, a Tomasz Duda wspaniale i rzewnie przygrywał na instrumentach dętych.

Ledwo się obejrzeliśmy a koncert już się skończył. Oczywiście daliśmy z siebie wszystko aby zespół musiał bisować i zrobił to genialną aranżacją “Flight of the Icarus”, oraz śpiewem, do którego zmusił całą publiczność, powtarzając słowa “Iron Maiden” do rytmu utworu “The Ideas of March”. Wyszliśmy z teatru oczarowani. Gosia w dodatku z ogromną satysfakcją, sprowadzenia mnie na właściwe tory.

No dobrze, żeby nie było, że tak całkiem wszystko było super, to niestety nie podobała nam się lokalizacja koncertu. Z jednej strony sala “Teatru Bajka” nie nadaje się zbytnio do nagłaśniania tego typu wydarzeń i momentami było po prostu źle. Po drugie, taka muzyka wymaga przeżywania jej na stojąco, uwięzieni w fotelach całą tę energię musieliśmy tłamsić w sobie. Jednak to koszt, który warto było ponieść. Ba! Kiedy tylko dotarłem do domu, dorwałem się do sieci i zacząłem szukać informacji na temat płyty “Baaba Kulka”.

Jakaż była radość kiedy okazało się, że wszystkie utwory nie tylko można kupić w sieci, ale również można posłuchać bezpośrednio ze strony zespołu! Od razu włączyłem ją i tak już właściwie, z krótkimi przerwami, jest aż do dzisiaj. Znakomite wykonania takich piosenek jak “The Number of the Beast”, “Prodigal Song”, “Aces High” po prostu mną opętały. Przyznam jednak, że nadal jestem pod wielkim wpływem energii, którą widziałem na scenie i właściwie nie wiem czy równie emocjonalnie podszedłbym do nich nie czytając ich przez pryzmat tamtych aranżacji.

Gitarzysta “Baaby Kulki”, Bartek Weber, tak mówi o genezie powstania płyty:

Projekt Baaba Kulka powstał z potrzeby złożenia należnego hołdu grupie, którą wszyscy szanujemy i od której w moim wypadku zaczęła się przygoda z muzyką – jeszcze jako fana. Fakt, że Gaba również szczerze kocha zespól Iron Maiden skłonił nas do połączenia sił i stworzenia zespołu, początkowo na jeden koncert w Hard Rock Café w Warszawie.[...] Sukces pierwszej odsłony zachęcił nas do zagrania razem trasy koncertowej […] Oczywistą konsekwencją owocnej współpracy jest płyta grupy Baaba Kulka, która ujrzy światło dzienne 21 marca 2011 roku. Materiał muzyczny dopełnia koncertowe DVD zarejestrowane w warszawskim klubie Powiększenie”.

A ja powiem, że to bardzo dobrze, zwłaszcza dla nas, bo płyta prócz tego, że jest wspaniałym hołdem dla kultowej grupy, to jest też kawałkiem, świetnej, muzycznej roboty. Nieczęsto w moim, niezbyt umuzykalnionym, życiu odkrywam rzeczy, które tak bardzo przypadają mi do gustu, ale płyta “Baaba Kulka” z pewnością taką jest. Wygląda na to, że tym razem moje kłapanie jadaczką wyszło mi na bardzo dobre.

Baaba Kulka–The Number of the Beast

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powered by Blogger