Czuję jak promienie ciepłego, wiosennego słońca budzą mnie łaskocząc moją twarz. Wyspany i radosny wsuwam stopy w ranne pantofle i witam się z rozkosznie mruczącym kotem, ocierającym się o moje nogi. Później, kiedy pozwalam moim włosom doschnąć po porannym prysznicu, rozkoszuję się smakiem świeżej bułeczki maślanej i kawy zbożowej, spożywanych nad szeroką płachtą porannej gazety, znalezionej pod drzwiami mieszkania. Oczy przemykają po nagłówkach wiadomości, a w sercu rośnie duma.
“Prezydent przecina wstęgę otwierającą kolejną autostradę. Nasz kraj pokryty jest już siecią dróg najwyższej jakości”. “Minister rolnictwa oddaje się do dyspozycji Premiera, do czasu wyjaśnienia sprawy klęski urodzaju w sektorze cukrowniczym”. “Pielęgniarki demonstrują już trzeci tydzień swoje uwielbienie pod budynkami NFZ”.
Głaszczę kota na do widzenia i zbiegam leciutko po schodach delektując się kwiatowym zapachem, upranej w najlepszym proszku, koszuli. Przy wyjściu witam się z sąsiadem, który na swoim wózku zjeżdża po specjalnej pochylni na chodnik. Życzę mu udanego dnia dyrektorskiej pracy w korporacji i już po chwili pędzę po szerokich, wygodnych ścieżkach rowerowych, moim dwukołowym pojazdem. Nie mogę się spóźnić na dzisiejszą, comiesięczną ceremonię przekazania władzy w kraju między PO i PiS. Liczę na zrobienie udanych zdjęć, po które ustawią się w kolejce redakcje gazet i sami fotografowani. Dzień zapowiada się wspaniale…
Pewnie tak wyglądałbym normalny dzień w “Każdym innym kraju”. Wiecie co to za miejsce? Na mapie pewnie go nie znajdziecie, ale jest gdzieś, bo przecież inaczej nie powoływały by się na niego, w swoich demagogicznych wystąpieniach, rzesze gadających głów. Politycy, celebryci, specjaliście wszelkiej maści, sarkając na zastaną rzeczywistość nie mogą się powstrzymać, tylko muszą rzucić, że w “każdym innym kraju” było by to niemożliwe, albo było by to załatwione inaczej, w domyśle lepiej. Tylko u nas jest źle.
Oczywiście żaden z tych proroków nie powie nic bardziej konkretnego, bo przecież wtedy dało by się go sprawdzić i trzeba by się tłumaczyć, a jak powszechnie wiadomo z demagogii tłumaczy się bardzo ciężko. W sumie to raczej za wszelką cenę unika się wtedy jasnej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie, licząc na to, że coś się skończy, cierpliwość pytającego, albo czas antenowy programu, na ten przykład.
Choć to zaszłość, to nie potrafimy się, jako naród, pozbyć tego PRLowskiego przeświadczenia o wspaniałości zachodniego świata. Mimo, że legenda odzierana jest każdego dnia ze świecidełek i obrzucana błotem, nadal lepiej musi być tam, gdzie nas nie ma. Jednak to nie postawa zwykłych, szarych ludzi, takich jak ja, denerwuje mnie tak okropnie, tylko właśnie tych wszystkich wielkich, którzy w swoich wypowiedziach mają coś do ugrania. Co najciekawsze, to zazwyczaj oni właśnie, jako bardziej światowi od szarego tłumu, wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, jak bardzo mijają się z prawdą, bo widywali ją na własne oczy.
Czy więc tak dużo lepiej jest we Francji, gdzie mieszkańcy przedmieść palą tysiące samochodów i demolują ulice, a młodzieżówki przeciwne zmianom w systemie emerytalnym ścierają się z policją? A może lepszy jest niewydolny, zamknięty w zaczarowanym kręgu system Włoch, ze stojącym na czele rządu człowiekiem, którego zachowanie powinno budzić obrzydzenie i potępienie? To ponoć nasi prezydenci (raz z jednej strony sceny politycznej, raz z drugiej) są karykaturami mężów stanu, ale to prezydent Izraela został skazany za gwałt.
Nasza wymarzona Ameryka (czyli Stany Zjednoczone) nie wypadają wcale dobrze. Wszyscy, którzy obserwowali zmagania Baracka Obamy z tematem służby zdrowia, wiedzą, że wcale nie jest tam różowo, a o życiu w ubóstwie emerytów od lat informują poważne ośrodki ekonomiczne i naukowe.
Trafia mnie, kiedy jeden profesor (tytularny zresztą) dyskutując z drugim, wylicza kraje, które zarzuciły reformę emerytalną podobną do polskiej i okazuje się, że są to kraje, za wzorem, których nie chcielibyśmy pójść. Nie dodaje jednak przy tym, że niemal wszystkie pozostałe, o podobnym modelu, a znacznie bardziej pożądane jako wzory, dokonały w nich czasem daleko idących zmian!
Kiedy jeden z drugim polityk, zakrzykując swojego kolegę po fachu w radiowej audycji, wznosi się na wyżyny oburzenia i krzyczy, że za “zbrodnie” tego czy owego, w “każdym innym kraju” czekała by “sprawiedliwa” kara, od razu mnie trafia i mam ochotę czymś rzucić. Co gorsza ten fatalny zwyczaj podłapują zwykli ludzi i jazda mi każdoinnokrajować! Opamiętajmy się! Ideału nie ma, zawsze jest raz dobrze raz źle. “Każdy inny kraj” nie może być wymówką do założenia rąk i sfochowania na rzeczywistość. Żyjemy w Polsce, jest o kraj ani gorszy ani lepszy. Jasne, że setki rzeczy są złe, godne napiętnowania, ale przede wszystkim potrzebują naprawy, a nie demagogicznego ględzenie ku uciesze gawiedzi!
Nie wiem jak wy, ale ja dzisiaj zasnę w moim miękkim łóżku, z kotem mruczącym gdzieś obok, po ciepłej kąpieli połączonej z czytaniem książki. Będzie mi się śniła cud dziewczyna i będę uśmiechał się do niej przez sen. I możecie być pewni, mogło by mi się to zdarzyć w każdym innym kraju, ale zdarzy się tutaj.
Do usłyszenia!
W każdym innym kraju taka notka była by OK, ale u nas spotka Cie za nią zasłużona kara!
OdpowiedzUsuńW Stanach robiono badania na najszczęśliwszego człowieka Ameryki. I znaleźli go:
OdpowiedzUsuńhttp://deser.pl/deser/1,111857,9224890,Oto_najszczesliwszy_czlowiek_w_Stanach_Zjednoczonych.html
Więc nie narzekaj, może akurat jesteś najszczęśliwszym człowiekiem w Europie? :)
Do czasu przeczytania o tej kawie zbożowej to nawet wierzyłem.;)
OdpowiedzUsuńYosar
Wiesz Yosarze co jest najśmieszniejsze? Kawa zbożowa jest jednym z niewielu prawdziwych elementów tego wstępu :)
OdpowiedzUsuń