sobota, 29 stycznia 2011

Dzień z życia ziemi

Miała być dziś zupełnie inna notka. Notka, na którą czekają ludzie, taka, którą obiecałem wiele dni temu. Jednak wydarzyło się coś, co zmusiło mnie do zmiany planów. Nie mogło być inaczej. Już wczoraj, piszę te słowa krótko po północy, miał premierę film “Life in a Day”. Film niezwykły, bo nakręcony siłą i umiejętnościami tysięcy ludzi na całym świecie, ale może zacznijmy od początku.

Poprzez portal YouTube, Ridley Scott i Kevin MacDonald, poprosili jego użytkowników o nakręcenie filmu o jednym dniu z życia. Bardzo konkretnym dniu, 24 lipca 2010 roku. Nie było scenariusza, nie było planu, było kilka pytań, na które odpowiedzieć mieli bohaterowie filmów. Co kochasz? Czego się boisz? Co masz w kieszeni? Jednak te pytania były tylko tłem, bo każdy z twórców mógł opowiedzieć o tym, o czym pragnął.

W odpowiedzi przyszło podobno około 80 000 filmów z całego świata. Sztab ludzi wybierał to, co ostatecznie miało znaleźć się w 90 minutach, które zobaczyć miał cały świat, wraz z widzami Sundance Film Festival. Podobnie jak wielu ludzi, nie wiedziałem czego oczekiwać. Na pewno nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem.

“Life in a Day” to film, który ogląda się jednym tchem. Przebiega przed oczami jak każdy zwykły dzień, tym razem jednak nie tylko nasz, ale setek ludzi. Jest niejednorodny, zmienia się jak w kalejdoskopie. Klasyczny dokument przechodzi w zdjęcia natury, żeby po chwili zmienić się w migawki z życia dziesiątek ludzi złożone ze sobą. Wszystko spina nastrojowa i pasująca do treści muzyka.

O tak! Film ma treść. Cóż z tego, że jest nią wszystko co ludzkie. Radości, małe, codzienne i wielkie, te życiowe, przeplatają się ze smutkiem. Ludzie samotni i ludzie szczęśliwie zakochani, chorzy i obserwujący narodziny życia. Bogaci i biedni, cieszący się rzeczami tak prostymi, że aż czasami zazdrość zbiera.

Obserwujemy świat oczami ludzi niezwykle kreatywnych, widzących piękno i umiejących go pokazać. Niepewnych swojego życia ale dostrzegających w nim coś niezwykłego. Film kończy długa (jak na tę produkcję) wypowiedź młodej dziewczyny, która wspaniale wpisuje się w tego ducha. Przez półtorej godziny, z zapartym tchem obserwowałem bohaterów tej niezwykłej opowieści. Pojawiali się i znikali, w nielicznych tylko wyjątkach powracali na ekran, ale i tak pozostawiali po sobie niezwykle mocne wrażenia.

Czasami film był okrutny i przerażający, być może nie wszyscy będą w stanie obejrzeć całość nie odwracając wzroku, ale jakże uczciwie postawiono w ten sposób sprawę. Nasz świat nie jest idealny, zdarzają się w nim rzeczy, o których wolelibyśmy nie wiedzieć, ale są przecież codziennością kogoś kto też ma prawo krzyknąć – Hej! Jestem tutaj! Zobacz mnie!

Były w tym filmie momenty kiedy za gardło chwytał mnie żal, w innych przerażenie. Niesamowite i przerażające było patrzeć na radosne wydarzenie, które, wiemy to wszyscy z przekazów medialnych, przerodziło się w okropną tragedię. Oko kamery bezlitośnie pokazywało kolejne sceny, a ja wiedziałem dokąd to zmierza! Nieuchronnie, bez odwrotu zbliżałem się do tego co nastąpić musiało.

Nie chcę opowiadać nic więcej, nie chcę odbierać wam przyjemności z oglądania go tak jak ja, na surowo, bez przygotowania, bez świadomości co zobaczycie.

Jestem rozedrgany w środku, podniecony i wstrząśnięty tym co zobaczyłem. I tylko zadaję sobie pytanie dlaczego tak mocno zareagowałem? Przecież widziałem już dziesiątki filmów dokumentalnych, wielokrotnie znacznie bardziej przejmujących niż ten. I od razu odpowiadam sobie. Świadomość, że film został zmontowany z klipów tysięcy zwykłych ludzi, takich samych jak ja czy ty, dodaje mu tej niezwykłej aury.

Linku pod którym obejrzałem film nie ma już na YouTubie, ale niedługo znajdzie się tam wersja z polskimi napisami. Nie przegapcie go! Obejrzyjcie koniecznie i dajcie znać jak wam się podobało. Czekam na wasze opinie.

http://www.youtube.com/lifeinaday

3 komentarze:

  1. Ty masz chyba za dużo czasu wolnego skoro takie fajne rzeczy wygrzebujesz z sieci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej wygrzebuję takie rzeczy kosztem małej ilości snu :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam.. i podzielam zdanie :)

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger