wtorek, 18 stycznia 2011

Uważaj waćpan na słowa

Nie oglądam wyborów “Miss” i od kiedy pamiętam nudziły mnie straszliwie tego typu przedstawienia. Ani sztuczna uroda, ani sztuczna inteligencja (jak mawiają złośliwi) nie wydawała mi się w nich szczególnie atrakcyjna. Nie zajrzałem nawet do linków rozsyłanych na lewo i prawo, pod którymi znajdowały się filmiki, pokazujące jak biedna misska poci się próbując odgadnąć ile oktanów ma Pb98. Też mi sensacja. Jednak w zeszłym roku rzuciłem okiem, na pewien urywek gali Miss Stanów Zjednoczonych, zaintrygowany pewnym blogowym wpisem. Jednak po kolei.

Na filmiku, Miss Kalifornii, Carie Prejean, zagadnięta została przez jednego z jurorów, Pereza Hiltona, znanego bloggera i działacza gejowskiego, co sądzi o prawie do zawierania małżeństw gejowskich. Milutka dziewczyna, w pełni kulturalnie, odpowiedziała, że cieszy się, że mieszka w kraju gdzie każdy może wybierać swój styl życia, ale jej zdaniem, małżeństwo powinno być zawierane przez kobietę i mężczyznę. Podobnej klasy nie wykazał już Perez Hilton, nazywając Carie “tępą suką” w filmiku zamieszczonym następnego dnia na swoim blogu.

Ot małe piekiełko amerykańskich celebrytów, nie ma się czym podniecać. Inaczej jednak pomyślał mój znajomy, na którego blogu znalazłem odpowiednie linki i całą historyjkę. Autora bloga poznałem poprzez stronę hobbystyczną, którą prowadziłem, spotkałem potem na różnych imprezach na terenie kraju dwa bądź trzy razy. Zawsze uprzejmy, uśmiechnięty, miły. Tymczasem na blogu, opisując powyższą sytuację, nie oszczędzał się zupełnie i w złości nazwał Hiltona pedałem, oraz napisał kilka ciepłych słów o całym lobby homoseksualnym. I tu się lekko zapowietrzyłem.

To że Hilton zachował się jak skończony bałwan (którym jest) to oczywiste, ale to, że mój znajomy użył takiego mocnego słowa było dla mnie zaskoczeniem. Napisałem kilka słów komentarza pod tamtą notką, zwracając uwagę na niestosowne, moim zdaniem, zachowanie. Okazało się, że znajomy, nie uważa słowa za obraźliwe, dla niego jest to synonim słowa gej czy homoseksualista. Tłumaczenie o pejoratywnym nacechowaniu nic nie dały. Sprawa przyschła, było minęło.

W zeszłym tygodniu temat wrócił. Cytując Frondę, mój znajomy opowiedział o kuriozalnej decyzji Kanadyjskiej Rady Standardów Radiowo-Telewizyjnych, która uznała piosenkę “Money For Nothing” zespołu Dire Straits za nieodpowiednią do publicznych nadań z powodu pojawiającego się w niej słowa “faggot” (pedał).

Mój znajomy nie omieszkał poinformować w swojej notce, iż całą sytuację uważa za “paranoję pedałów” dodając w nawiasie, że słowa tego “nie używa obraźliwie”. Szczerze powiedziawszy ręce mi opadły, spróbowałem jeszcze raz wytłumaczyć, że uważam jego wypowiedź za fatalną i podkreślić, że słowo, którego użył, będzie traktowane jako obraźliwe. Bez skutku. Nadal twierdzi, że działanie pewnych grup ludzi, pozwala mu na takie ich określanie.

Można by powiedzieć, że nie ma się czym przejmować, że przecież to w naszym kraju normalne i szybko się tego nie pozbędziemy. Można powiedzieć, że przykład idzie ze wszech stron, bo skoro nawet wiceprzewodniczący Solidarności z Poznania, Marek Sieniawski, w Biuletynie Informacyjnym związku zawodowego zamieszcza uwagi w stylu:

W świecie głupieją. Dwóch gejów (skrót definicji - gej = bogaty pedał) funduje sobie noworodka płci męskiej, wszyscy poprawnie i politycznie pieją z zachwytu. Zgroza

no to czego spodziewać się od szarego człowieka.

No ale właśnie nie, mój znajomy szarym człowiekiem nie jest. Od niedawna prowadzi bowiem zajęcia z dziećmi w szkole, dzieli się z nimi również swoją pasją, której głównie poświęcony jest blog. Wierzę, że w szkole nie epatuje tak radykalnymi poglądami i słownictwem, ale dzieli się być może adresem swojej strony?

Wiecie, przypomniał mi się przy tej całej sytuacji pewien obrazek satyryczny, który zamieszczam z boku. Pewnie uznacie, że jest nie związany z tematem, ale to nieprawda. Myślę, że zignorowałbym wpisy mojego znajomego z bloga, zignorowałbym jego wulgarny język i wiarę w to, że nikogo nie obraża. Może nawet uszanowałbym jego prywatność, którą właśnie zamierzam naruszyć. Zrobiłbym to zapewne, gdyby mój znajomy nie był zakonnikiem i księdzem…

Wiele można powiedzieć, często się zagalopować, ale na słowa trzeba waćpan uważać, zwłaszcza jeśli jest się człowiekiem, za którym idą dziesiątki innych, w tym młodych i niewinnych. Nie można pozwalać sobie na wszystko, kiedy jednocześnie jest się częścią organizacji, która domaga się uznania za wzór wszelkich cnót.

9 komentarzy:

  1. Ojojoj. Strasznie, ale to strasznie dużo różnych tematów upchnąłeś w tej notce. Wybory Miss i ich specyfika (w tym oczekiwania mas dotyczące wypowiedzi kandydatek), homofobia, cenzura aka poprawność polityczna, określenia, powinności nauczycieli/autorytetów/przewodników moralnych, jeszcze Kościół do tego.
    A i zauważ, że Perez Hilton ma swój własny, konkretny styl, który polega właśnie na pisaniu bardzo ostro i bardzo obraźliwie - oczywiście, nie trzeba tego popierać, ale też nie jest tak, że w tej jednej sytuacji on napisał "tępa suka" i że to takie wydarzenie, bo on pisze w podobny sposób o wielu osobach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli myślisz, że śledzę Pereza Hiltona to się mylisz. Na pewno jednak nazwanie kogoś "tępą suką" w odpowiedzi na kulturalną i jasną odpowiedź kogoś, będzie dla mnie zawsze odpychające, nawet jeśli będzie tak mówił o wszystkich osobach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bynajmniej tak nie myślę, dlatego tłumaczę. Tłumaczę też, że nie trzeba tego lubić, jedynie że błędem jest robienie z tego wydarzenia, nie wiem jak to jaśniej ująć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak, ogólnie rzecz biorąc ominęłaś zgrabnie główny temat mojej notki, który chyba jednak jest oczywisty. Nie robię żadnego wydarzenia z wypowiedzi jurora wyborów miss. Jest mi on kompletnie obojętny. To prawda oceniłem go na tle blondynki z wybiegu, oceniłem negatywnie, ale nie widziałem i wtedy i teraz powodów, aby bardziej się nim zajmować, niż przez te kilkadziesiąt sekund.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem Twój punkt widzenia i zgadzam się z nim. I rozumiem też nawiązanie do naszego polskiego piekiełka. Niestety nie potrafimy dyskutować z innymi - najłatwiej kogoś opluć i sponiewierać, szczególnie wtedy gdy nie wyraża takich samych poglądów jak my. Ja w przeciwieństwie do amerykańskiej miss nie mam nic przeciwko małżeństwom homoseksualnym czy też np. poligamii, pod warunkiem że wszystkie zaangażowane strony są świadome tego co czynią i robią to dobrowolnie. Niestety zarówno środowiska katolickie jak i ci najbardziej agresywni działacze gejowscy próbują społeczeństwo podporządkować własnym wartościom. Jedyne z czego możemy się cieszyć, to robią to "tylko" wyzwiskami. A przecież mogliby się wysadzić w powietrze w obronie swoich "jedynych słusznych" wartości.

    OdpowiedzUsuń
  6. W kwestii Twojego znajomego bloggera - skoro ten człowiek na swoim hobbystycznym blogu przemyca i wplata swe skrajnie ultrakatolickie poglądy - wierzysz w to, że nie robi tego także w szkole na zajęciach?

    Ja wiem o jakim blogu piszesz - powiedz mi lepiej jak to możliwe, że wspomniana osoba pracująca w oświacie popełnia błędy językowe, ortograficzne i stylistyczne w większości swoich wpisów?

    Ja podchodzę do tego filozoficznie, że tak powiem. Człowiekowi temu wolno tak pisać, na skutek źle interpretowanej wolności słowa (która czasem przekracza granice dobrego smaku). Moim prawem jest tych wpisów nie czytać, co zresztą czynię. Wszelkie polityczne czy społeczne wycieczki tego autora pomijam, co jest korzystne dla mojego zdrowia i dobrego humoru.

    A na zakończenie:

    "Najczęstsze wyjaśnienia homofobii to ignorancja, niepewność własnej seksualności i utajona własna homoseksualność"

    - Herek, G.M. (1986) The Social Psychology of Homophobia: Toward a Practical Theory, New York University Review of Law & Social Change, str. 923

    OdpowiedzUsuń
  7. No ominęłam, bo co tu można powiedzieć. Dla mnie takie mówienie jest obrzydliwe i co tu komentować. Jakkolwiek w kwestii tego "felietonu" Sieniawskiego już się wypowiadałam gdzie indziej i zyskałam tylko to, że mnie obrażono ponownie zdaniem w stylu "mi homosie nie przeszkadzają, ale niech sobie z tym swoim pedalstwem siedzą w domach, a nie domagają równych praw", więc już się wolę nie wdawać w jałowe dyskusje, bo kwestia związków czy prawa do tworzenia rodzin jest do uregulowania prawnie, a takie rozmawianie o tym nas, zwykłych ludzi tego nie zmieni i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Camparis:
    Dokładnie jak napisałaś, ale wiesz zdarza się to chyba czasem każdemu z nas kiedy nie chcemy odstąpić od własnego, świętego zdania. Czasem sam się zacietrzewiam, że aż później wstyd mi kiedy ktoś zwróci mi uwagę. Nie potrafię zrozumieć jednak uporu w sprawie tak, wydawało by się, prostej jak godność innego człowieka. Zbyt często na murach widziałem napisy "Pedały do pieców" czy transparenty "Zakaz pedałowania", żeby obok takich tekstów przechodzić teraz obojętnie.

    Yori:
    Tak, chcę wierzyć w to, że profesjonalizm jest jego zaletą. Jak mówiłem, w kontakcie to niezwykle życzliwy, miły i uśmiechnięty człowiek, tym bardziej mnie to dotyka, bo gdyby był prostakiem i chamem, nie zwróciłbym na to pewnie tak wielkiej uwagi.
    O języku i błędach nie chcę nic mówić, sam robię ich całe mnóstwo. Nie mnie to oceniać.
    Ja chyba wyleczyłem się już z tego bloga...

    Królowa Nocy:
    To prawda kwestia praw homoseksualistów jest znacznie bardziej złożona i w tej notce nie chodziło o nie, raczej o pewny sposób mówienia tak właściwy naszym czasom vide sposób w jaki zostałaś potraktowana podczas opisywanej wymiany zdań. Mam nadzieję, że nie spodziewałaś się tu podobnych, nieprzyjemnych zdarzeń?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja, jako rasowa pesymistka, zawsze spodziewam się najgorszego ;)

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger