poniedziałek, 20 czerwca 2011

Hiszpański trop - cz2

WTOREK 19 KWIETNIA 2011

Vera de Moncayo

Kontynuując zwiedzanie prowincji, od wtorkowego poranka ruszyliśmy w stronę hiszpańskich winnic i wspaniałego klasztoru z muzeum wina. Niestety ten ostatni okazał się zmienić dzień zamknięty z poniedziałku na wtorek i właściwie udało nam się zobaczyć tylko kawałek, wspaniałego dziedzińca, przez dziurkę od klucza w barmie. Udało nam się odwiedzić za to słynną w regionie „Meson LaCorza Blanca”, restaurację serwującą kozie mięso. Tam przy aromatycznej kawie, i pysznym tapas, na które składały się owcze sery, oliwki, małe cebulki i ogórki, odpoczęliśmy chwilę i ruszyliśmy dalej, w kierunku Alcala de Moncayo.

Wioska była usytuowana przecudnie na wzgórzu, oblepiając go dokładnie zabudowaniami, tak, że wyglądało niczym kopiec termitów. Otoczona przez winnice wyglądała dokładnie tak, jak powinna śródziemnomorska wioska. Nie zakochać się nie było sposobu, nawet wtedy, kiedy nasz samochód niemal zaklinował się na zakręcie wąziutkiej drogi, między budynkami, gdzieś w połowie wysokości wzgórza. Niestety, dzień wcześniej Czarek zabił pająka, który nastraszył Paulinę i od rana zaciągało na deszcz, który w końcu lunął, więc ze spaceru po wiosce zrezygnowaliśmy.

Przekonany byłem, że przez cały czas będę chodził tu tylko w t-shircie, ale jak do tej pory, nie ruszam się niemal na krok bez mojej koszuli i ciepłej bluzy. Kolejny mit obalony!

Obowiązkowym punktem programu, była wizyta w jednej z Bodeg (Bodega to dosłownie piwniczka, to miejsce gdzie wytwarza się wina w Hiszpanii), które licznie występują w tym rejonie. Przyjęci niezwykle ciepło przez właścicielkę obejrzeliśmy zakamarki i poznaliśmy sekrety przygotowywania wina, a także, co oczywiste przystąpiliśmy, z ogromnym zapałem do degustacji. Powiem wam, niebo w gębie!

Opuszczaliśmy gościnne progi Bodegi, z butelkami wina w naszych torbach i z dobrą radą właścicielki. Pamiętajcie więc, jako i my, że wino nie powinno leżakować w beczkach dłużej niż 10 miesięcy, bo powinno smakować winem, a nie drewnem beczki!

Aragonia
Alcala de Moncayo


Bodega Pagos del Moncayo


Aragonia
W drodze


Aragonia
Przez dziurkę od klucza


Aragonie


Aragonia
Alcala de Moncayo


Aragonia


Aragonia



Semana Santa

Semana Santa, czyli wielki tydzień wielkanocny, to niezwykle ważny okres w życiu Hiszpanów. Tak się złożyło, że właśnie na niego trafiliśmy podczas naszej podróży i oprócz utrudnień w zakupie prowiantu, mamy nadzieję nieco na nim zyskać jako turyści i oglądacze. Ten świąteczny czas traktuje się znacznie bardziej poważnie i odświętniej niż w Polsce. Czuje się, że jest to najważniejszy okres świąteczny katolików, jak również, że pokuta jest jego ważną częścią.

Widocznym elementem obchodów Semana Santa są liczne procesje obnoszące pasos (platformy z wizerunkami świętych i religijnych scen) przez zakapturzonych pokutników (penitentes). Żeby zobaczyć jedną z takich procesji, po południ udaliśmy się do Saragossy. Aby zabić czas przed wieczorną procesją, postanowiliśmy rzucić okiem na jedną z największych atrakcji turystycznych stolicy Aragonii, czyli Plaza del Pilar, centralny plac ze znajdującą się na nim Basilica de Nuestra Senora del Pilar. Nazwa nawiązuje do słupa, na którym objawić się miała Matka Boska po zstąpieniu z nieba. Samej bazyliki nie sposób porównać z niczym co widziałem w Polsce.

Po krótkim spacerze uliczkami Saragossy, przysiedliśmy przy jednym z bulwarów zajadając przepyszne lody i „polując” na członka jednego z bractw pokutników, po czym ruszyliśmy jego śladem, aby odnaleźć miejsce, skąd ruszy procesja. Szybko gęstniejący tłum dał nam jasno do zrozumienia, że wybraliśmy właściwą taktykę i już w chwilę później zajęliśmy dogodne pozycje blisko szlaku przemarszu.

Tłum kolorowych, zakapturzonych ludzi, niosących sztandary, pochodnie, ołtarze, walących miarowo w bębny robił niesamowite wrażenie. Ta procesja to była prawdziwa pokuta. Ciężkie ołtarze, pełne poświęcenia bębnienie, czuło się nawet stojąc wśród gapiów. Czarek zwrócił mi uwagę, że na jednym z bębnów widać wręcz krew z poranionej dłoni niosącego go mężczyzny. To jedna z licznych procesji, w dodatku wtorkowa, więc nie należało się spodziewać przemarszu takiego, jakiego świadkami, być może, będziemy w piątek, ale mimo wszystko robiło to ogromne wrażenie.

Saragossa


Saragossa


Saragossa
W oczekiwaniu na pątników


Saragossa


Saragossa


Saragossa


6 komentarzy:

  1. Już myślałam że nie umieściłeś zdjęcia "przez dziurkę od klucza", ale jest i jest bardzo fajne :) No i standardowo - świetne graffiti :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najśmieszniejsze jest to, że to zdjęcie nie powstało by gdyby nie Czarek, a przynajmniej tak to teraz pamiętam. Troszkę rozczarowany zamkniętymi bramami nie pomyślałem w pierwszej chwili aby zrobić takie ujęcie i dopiero zostało mi to zasugerowane. Dzięki Czarku, byłeś znakomitym gospodarzem, podobnie jak Twoja Pani!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielka szkoda, że pocałowaliśmy klamkę klasztoru...Oj zakochałbyś się w nim i musiałbyś się do nas przeprowadzić!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tsar do klasztoru? Jakoś mi to nie pasuje :)
    Chociaż w sumie aparycję już ma ... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Że niby co sugerujesz? ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Do Czarusia za posrednictwem: szukajac ciekawostek do ogladania w poblizu Pedroli natrafiam na ciebie i Pauline. Swiat jest maly. Do zobaczenia wkrotce. Jola

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger