środa, 29 czerwca 2011

Bad dog!

Uwielbiam Elijah Wooda. Poważnie! Uważam, że to znakomity aktor i z niecierpliwością oczekuję jego przyszłych ról. Fajnie, że nie boi się charakterystycznych postaci i nieco zakręconych filmów. Pewnie większość zna go z Władcy Pierścieni, gdzie wcielił się w rolę Frodo Bagginsa, powiernika pierścienia, ale ja oszalałem na jego punkcie po adaptacji znakomitej książki Jonathana Safran Foera “Wszystko jest iluminacją”. Nie znacie? Koniecznie się zapoznajcie! Najpierw z książką a później z filmem.

A teraz wyobraźcie sobie, że widzicie Elijaha, w niebieskiej koszuli, z zaczesanymi na bok włosami i trzydniowym zarostem, jak uśmiechając się pisze coś na klawiaturze notebooka, wlepiając w jego monitor te swoje wielkie, błękitne oczy. Zadowolony klika po raz ostatni, rzuca w przestrzeń “Nailed it!” po czym drukuje dokument zatytułowany “List samobójczy. Wersja trzecia poprawiona”. Kiedy drukarka wypluwa z siebie równo zapisaną stronę, on już przygotowuje sobie w kuchni shake’a z proteinowego suplementu Fit Life, mleka, banana i całej fiolki pigułek, po czym kładzie się w eleganckim garniturze na łóżku.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Po długim śnie zimowym

Zasiedziałem się w moich szkolnych pracach tak bardzo, że przez ostatnie tygodnie jakoś mało widziałem świata poza swoim własnym nosem. A działo się bo dochodziły mnie te i owe wieści, to z lewa to z prawa. Te bardziej polityczne starałem się ignorować, prócz tych, których ignorować się żadną miarą nie dało, ale pisać o nich nie zamierzam, nie bójcie się. Za to wakacje nadeszły (nie żeby to wiele zmieniało w mojej codzienności) i jakoś ochota na kulturę wzrosła. Za chwil kilka festiwale i przyjemnostki, a także koncertów całe mnóstwo i innych plenerowych radości.

Warszawa jak co roku pewnie bogata będzie w rzeczy do zrobienia, ale i tak wielu z mieszkańców wyjedzie, powodując, że stanie się znów bardziej zjadliwa, taka jaką najbardziej lubię. Letnie kina w parkach, muzyka na starówce, i piwo pite pod parasolami na Frascati. W tym roku będę patrzył na nią innym wzrokiem? Kto wie?

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Hiszpański trop - epilog

W piątek 22 kwietnia dotarliśmy do Barcelony i zostaliśmy tam do wielkanocnego południa – 24 kwietnia, po czym ruszyliśmy w stronę Girony, łapać nasz powrotny samolot. Przyznam, że Barcelona nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia, ot wielkie europejskie miasto. Jak już pisałem nie znalazłem też sił, ani wtedy, ani później aby szerzej o nim napisać i raczej tego nie zrobię.

W skrócie jednak miasto ma przepiękną starówkę, która oczarowała mnie całkowicie, za to reszta męczyła mnie strasznie, zwłaszcza, że chyba wszyscy ludzie z całej północy Hiszpanii przyjechali tu na okres świąteczny. Dla samego tego miasta trzeba by poświęcić tygodnia, a może i nawet trzeba by tu na jakiś czas zamieszkać, żeby go poczuć.

Hiszpański trop - cz3

ŚRODA 20 KWIETNIA 2011

Przez okno

I znów jesteśmy w trasie. Przed południem, pożegnani przez naszych znajomych, zapakowaliśmy się do autobusu jadącego w stronę San Sebastian. Za kilka godzin będziemy w jednym z najpiękniejszych miejsc kraju Basków.

Staram się uzupełnić moje wpisy na blogu, tymczasem tylko offline, ale niedługo mam nadzieję podzielić się nimi z wami. Siedzę z moim netbookiem na kolana i stukam wytrwale literki, od czasu do czasu podnosząc głowę i rozglądając się ciekawie w około.

Hiszpański trop - cz2

WTOREK 19 KWIETNIA 2011

Vera de Moncayo

Kontynuując zwiedzanie prowincji, od wtorkowego poranka ruszyliśmy w stronę hiszpańskich winnic i wspaniałego klasztoru z muzeum wina. Niestety ten ostatni okazał się zmienić dzień zamknięty z poniedziałku na wtorek i właściwie udało nam się zobaczyć tylko kawałek, wspaniałego dziedzińca, przez dziurkę od klucza w barmie. Udało nam się odwiedzić za to słynną w regionie „Meson LaCorza Blanca”, restaurację serwującą kozie mięso. Tam przy aromatycznej kawie, i pysznym tapas, na które składały się owcze sery, oliwki, małe cebulki i ogórki, odpoczęliśmy chwilę i ruszyliśmy dalej, w kierunku Alcala de Moncayo.

Hiszpański trop - cz1

Plany były ogromne, efekty jednak nie przyszły. W czasie mojej kwietniowej wyprawy do Hiszpanii, prowadziłem małego bloga dla znajomych, gdzie pisałem spostrzeżenia z podróży. Po powrocie miałem dodać zdjęcia, wzbogacić tekst, opublikować go tutaj w kawałkach. Tymczasem minęły już niemal dwa miesiące, a ja ledwo miałem siłę zabrać się za zdjęcia, o spisywaniu wspomnień już nie mówiąc.

Również w Hiszpanii sił starczyło tylko przez 2/3 wyjazdu i Barcelona pozostała kompletnie nieopisana. Dziś już nie bardzo jest o czym pisać, ale zdjęć szkoda. Dlatego w końcu zebrałem się w sobie i przerzucam tutaj to co niegdyś wyprodukowałem, dodając całą furę zdjęć. Może komuś się spodoba? Udanej lektury!

niedziela, 19 czerwca 2011

Niedościgłe myśli

Czasami odnajduję się zamyślonego nad działaniem własnej świadomości. Tak jak dzisiaj, kiedy męczyłem się okrutnie nad formułą “Kamiennego Świata – opowiadań w dwudziestu obrazach” Tadeusza Borowskiego. Autor podjął próbę (nieudaną jego zdaniem) wykorzystania tzw. krótkich opowiadań w swojej twórczości. Dwadzieścia króciutkich tekstów nie powiązanych ze sobą, ani często nie związanych bezpośrednio z życiem autora, miało stać się polemiką z twórczością współczesnych mu pisarzy i stać się wyrazem jego postawy wobec życia.

Z trudnością brnąłem przez ostatnie strony książki (“Proszę państwa do gazu”) zwolniwszy mocno w momencie kiedy doszedłem do “Kamiennego Świata…”. Z trudem w mojej głowie powstawały obrazy rysowane piórem autora. Z jeszcze większym wysiłkiem składałem do siebie całość po zbyt krótkich, dwóch stronach, kiedy tekst się urywał i przeskakiwał do kolejnego obrazu. Brak w takiej formule miejsca na oddech, brak przestrzeni do rozwinięcia, jest tylko prosty obraz i kilka krótkich myśli rzuconych na pożarcie czytelnikom. Czułem jakbym musiał zębami przegryzać się przez ten świat z kamienia.

Powered by Blogger