- A widziałeś już dmuchanie żaby? – zapytał niewinnie Wojtek. Dobrze, że rozmawialiśmy przez skype’a bo minę musiałem mieć nietęgą. – To znaczy aplikację, którą napisaliśmy na iPhona, są w niej moje grafiki – wytłumaczył mój kolega, bezbłędnie odczytując ciszę po drugiej stronie łącza. Tak, to wszystko nagle stało się jaśniejsze.
Wojtek jest rysownikiem, poznaliśmy się w Warszawie, przez pewien czas mieszkaliśmy we wspólnym mieszkaniu. Co ciekawe ocierałem się o jego obecność jeszcze w Bielsku-Białej w słynnym sklepie rpgowym “Bard” na ulicy Celnej. Wojtek pomieszkiwał w moich okolicach zanim na dobrze przeprowadził się do Warszawy. Po prawdzie to również dzięki temu sklepowi w końcu na niego trafiłem, ale to długa historia i nie do końca na temat.
Mimo dwóch dość różnych charakterów polubiliśmy się i sporo czasu spędzaliśmy na przedziwnych dyskusjach, których tematy zadziwiły by pewnie większość, tak zwanych zwykłych,ludzi. Wojtek był jednak również moim przewodnikiem i nauczycielem w świecie sztuki obrazkowej, zarówno wielkiego malarstwa jak i rysunku użytkowego, a w szczególności komiksu.
Po kilka latach naszej znajomości i lekkim rozejściu się naszych dróg, Wojtek założył rodzinę i zamieszkał w pewnym ode mnie oddaleniu, przeżyliśmy chyba najfajniejszą, z naszych wielu, życiowych przygód. A było to tak.
Po powrocie do pracy po chorobowym, w czasie którego wykonywałem z domu zlecenia dla mojego szefa, dowiedziałem się, że podczas mojej nieobecności, ten zwykł pojawiać się wśród moich współpracowników i dowcipnie komentować moją niechęć do przychodzenia do pracy. Wściekłem się cholernie i z miejsca poszedłem do dyrektora odpowiedzialnego za finanse i kadry i zażądałem rozwiązania umowy o pracę na moją prośbę. I tak zostałem bezrobotny.
W tym czasie Wojtek zajmował się swoją córeczką. Jego żona wróciła do pracy, a on z racji posiadania wolnego zawodu, poświęcał czas dziecku aż do popołudnia. W dużej mierze, korzystając z pięknej, późnowiosennej pogody, spędzał go na spacerach. Na tych spacerach właśnie, podczas zwykłych dla nas (czyli niezwykłych dla zwykłych ludzi) rozmów, narodził się pomysł na komiks. Dokładniej rzecz ujmując na strip, czterokadrową opowiastkę z puentą, plansza kilka razy w tygodniu.
Z bohaterami nie było żadnego problemu, jasne było, że muszą one być naszym alter ego, no i tak właśnie było na początku, pojawili się Lucjusz i Ambroży. Prócz dwójki głównych bohaterów, pojawili się również inni, niemal bez wyjątku wzorowani na naszych znajomych i rodzinach. A później… później wszystko popłynęło i patrzyliśmy jak coraz bardziej bohaterowie naszego komiksu “odklejają” się od nas. Było to niezwykle przyjemne.
Lucjusz i Ambroży
Zagrożenia z sieci
© Wojciech Bem, Sławomir Okrzesik
Pracę dzieliliśmy się w sposób naturalny, dyskutowaliśmy, ja pisałem scenariusz, Wojtek go rysował, a ja kolorowałem planszę. Kolorowałem do czasu, aż przyszła seria o depresji, połączona po trochu z rzeczywistym wycofaniem, kiedy to Wojtek przejął wszystkie funkcje a komiks, stał się bardziej jego niż mój. Odcisnął na nim wtedy, swoje niesamowite, rozpoznawalne piętno. Nadał mu zupełnie innego wymiaru.
Później były jeszcze próby reaktywacji, jakieś pojedyncze podrygi, ale “Lucjusz i Ambroży” nigdy już nie wrócili do swojej formy. Plotki głoszą, że Lucjusz podjął się pracy na norweskiej platformie wiertniczej i czasami wysyła Ambrożemu kartki pocztowe z pozdrowieniami. Gdzieś tam są jeszcze zapomniane, niezrealizowane scenariusze, są nawet narysowane plansze, które nigdy nie zostały opublikowane. Żal tego naszego dziecka i mnie i Wojtkowi, ale nie bardzo widzimy szansę na reaktywację, przynajmniej tak długo, jak długo będziemy widywać się tak rzadko jak teraz.
Ale przecież ja nie o tym miałem. Blow up the Frog to typowy Crap Apps, mała aplikacyjka, która właściwie nie służy do niczego, prócz dobrej zabawy. Przepełniona humorem gierka, w której na punkty nadmuchujemy żabę, uważając aby nie pękła, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pojawiła się już AppStorze jako produkt Polish Jokes Entertainment. Niezły żart Wojtku! Czekam na następne.
Blow up the Frog
© Polish Jokes Entertainment
Może czas jednak wrócić do niezrealizowanych pomysłów? Bo inaczej na emeryturze będziesz tylko żałował ...
OdpowiedzUsuńZakładając, że dożyję emerytury :). Ale masz rację, warto by wrócić i mam nadzieję, że coś w tym stylu, któregoś dnia się zdarzy. W chwili obecnej brak jednak na to widoków. No ale kto wie co zdarzy się jutro?
OdpowiedzUsuń