wtorek, 28 grudnia 2010

Pocztówka z Disneylandu

- Dlaczego mnie nigdy tutaj nie zabrałeś? – zapytała z wyrzutem pomieszanym z zaskoczeniem Magda. Usta od razu otworzyły mi się do odpowiedzi. Ci z was, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze mam coś do powiedzenia. Po chwili dopiero zorientowałem się, że wyjątkowo głupio muszę wyglądać więc je zamknąłem. Nie miałem dobrej odpowiedzi.

Własne miasto staje się dla nas zupełnie oczywiste, jeśli nie pielęgnujemy w sobie tej radości odkrywania go, która ściga nas z jednego jego końca na drugi. Kiedy ulice stają się tylko drogami do jasno sprecyzowanego celu, a budynki oklejamy wyłącznie etykietami ich użyteczności, zanika ta podniecająca ciekawość, a zastępuje ją szara rzeczywistość. I nawet może być tak, że nie jest nam wcale z tym źle i nie spostrzeżemy, że coś takiego się stało, dopóki nie odwiedzą nas znajomi z poza miasta i nie każą się po nim oprowadzać.

Odwiedzający nasze miasta mają szczęście jeśli kogoś na miejscu znają. Jeszcze większe kiedy ten ktoś interesuje się tym co dzieje się w mieście i potrafi o nim żywo i ciekawie opowiadać. Co dzieje się jednak z tymi, którzy pozostawieni są tylko i wyłącznie swojej wiedzy i pomysłowości? Tacy zazwyczaj sięgają po wszelkiego rodzaju przewodniki, planując zwiedzanie wedle ich wskazówek, pośród opisanych atrakcji wybierając te, które mają szanse najbardziej ich zainteresować.

Pewnego zimowego wieczoru 1991 roku, jak głosi legenda, trzech Belgów i Niemiec siedząc nad kolejnym piwem w stolicy Litwy, Wilnie, wpadło na pomysł stworzenia specyficznego przewodnika, zawierającego praktyczne informacje dla podróżników odwiedzających europejskie miasta. Takie informacje, których im samym zabrakło w ich podróży. W ten sposób powstała In Your Pocket, strona internetowa, przewodnik-niezbędnik po miastach, tworzony rękoma ludzi, którzy osobiście byli i sprawdzili to o czym piszą.

In Your Pocket ma oczywiście swoją warszawską podstronę i czasami z ciekawością tam zaglądam, porównując moją wiedzę tubylca z tym co też zauważą obcokrajowcy. Zdarzyło mi się nawet znaleźć tam informacje o koncertach czy spektaklach, o których nie wiedziałem nic mieszkając tutaj, na przykład o przyjeździe do naszej stolicy niesamowitego duetu komików znanego jako Umbilical Brothers.

Jakiś czas temu trafiłem tam na filmik-przewodnik, nagrany przez Alexa Webbera, jednego z redaktorów serwisu, w moim mieście. Oprócz tego, że dowiedziałem się, że najlepsze koktajle w centralnej Europie można wypić w Essence, a w Buddha Indian Restaurant podają, o dziwo, hinduskie jedzenie, zostałem przez autora zaproszony na wycieczkę po miejscach, których nie można w Warszawie ominąć.

Im dalej brnąłem w filmik, tym bardziej zastanawiałem się czy działanie podjęte przez Alexa ma jakiś głęboki cel? Dworzec Centralny, bez niespodzianki, określił jako odpychający i nazwał jednym z najważniejszych powodów, dla których Warszawa uważana jest za najbrzydsze europejskie miasto. Pałac Kultury i Nauki, jego zdaniem, świetnie pasował by do Gotham City, za to “otoczone przez drapacze chmur” Złote Tarasy, stojące w miejscu gdzie jeszcze niedawno były tylko nieużytki, są “obliczem nowej Warszawy”. Trochę przerażające, nieprawdaż?

Potem raczej nie jest lepiej, ponieważ Alex idzie na łatwiznę wybierając trasę, którą przebyć musiał chyba każdy turysta w mieście. Rusza z Nowego Świata przez Krakowskie Przedmieście ku starówce. Dwie najbardziej reprezentacyjne ulice przedstawia jako połączenie współczesnej i historycznej Warszawy, polecając je jako najlepszy wybór na niedzielny spacer. Szkoda, że tak niewiele ma do powiedzenia o tym co wzdłuż tej trasy można znaleźć. Zatrzymuje się przez chwilę przy pomniku Kopernika, wygłaszając bodaj jedno zdanie, zupełnie oczywistego komentarza, a chwilę później przy kościele św. Krzyża, który jego zdaniem znany jest tylko i wyłącznie z tego, że w jego krypcie złożone jest serce Szopena. Później nie znajduje już nic ciekawego aż do Kolumny Zygmunta.

Ogromna wrażenie robi na nim Zamek Królewski, bynajmniej nie tym co sobą reprezentuje sam w sobie, ale tym, że został w całości odbudowany po tym jak zrównali go z ziemią niemieccy okupanci. Z tego samego zresztą powodu podoba mu się starówka, która, jak sam celnie stwierdza, wcale nie jest stara. Jest za to polską wersją Disneylandu gdzie można znaleźć wszystko nawet faceta z papugą zabawiającego ludzi jak w cyrku. Cóż, chyba częściowo możemy się z nim zgodzić?

Potem jest też standardowo, Barbakan i obowiązkowo krótki postój przy Pomniku Małego Powstańca. Żeby nie wyjść z opowieści o Powstaniu Warszawskim następnym postojem jest pomnik tegoż i dalszą część opowieści z podkreśleniem “najważniejszych” informacji o tym, że powstańcy używali kanałów, a sowieci nic nie zrobili, żeby pomóc walczącemu miastu. Jeszcze tylko krótka wyprawa pod Pomnik Bohaterów Getta i już z Alexem Webberem lądujemy na Placu Piłsudskiego.

A tutaj same atrakcje. Grób Nieznanego Żołnierza jest oczywiście w miejscu zburzonego przez faszystów pałacu, krzyż w miejscu gdzie mszę celebrował nasz papież, na wszystko patrzy największy, ikoniczny bohater Polaków, Józef Piłsudski, zaś w miejscu gdzie zatrzymywali się Rolling Stonesi i Ghandi nie ma już Hotelu Europejskiego. Amen.

Na koniec tej niezwykle odkrywczej wycieczki lądujemy nagle w Łazienkach, ale tylko po to żeby z dwudziestu ujęć zobaczyć posąg Szopena. Łazienki w wersji In Your Pocket kurczą się do iście kieszonkowej, pięćdziesiątej (?) części swojej wielkości.

Wybaczcie mi moją złośliwość, ale ciężko nie być złośliwym kiedy serwuje się człowiekowi taką tandetną wycieczkę, pozbawioną niemal całkowicie wartości poznawczych, w dodatku zaś ciężko nie mieć wrażenia, że oprowadzający nie włożył w to co robi żadnego wysiłku. Jeśli rzeczywiście takie było założenie twórców strony, to uważam pomysł za chybiony. Nie to jednak w całej tej historii najbardziej mnie złości…

In Your Pocket–wycieczka po Warszawie

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam nie jestem wcale lepszym przewodnikiem po moim mieście. Kiedy pojawia się potrzeba oprowadzenia kogoś, ląduje się z dużą powtarzalnością w tych wszystkich oczywistych miejscach z filmiku i mówi się podobnie nieistotne rzeczy. Okropna świadomość! Ilu ludzi zostało potraktowanych przeze mnie w podobny, niedopuszczalny sposób? Nie mam pojęcia, chciałbym ich wszystkich jednak bardzo przeprosić. Chciałbym też wierzyć, że następnym razem będę miał do pokazania i opowiedzenia coś ciekawszego, ale tego nie da się zrobić tylko chcąc, wygląda więc na to, że czeka mnie kolejny temat do studiowania. Ku dobru ogółu ma się rozumieć, ale przecież w równym stopniu po to, aby czuć się samemu lepiej. Od czego by tu zacząć…

5 komentarzy:

  1. Następnym razem? Mam Ci kogoś podesłać do testowania czy znowu ja mam być królikiem doświadczalnym? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wspaniałym królikiem doświadczalnym, nie zamieniłbym Cię na innego :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli jesteś już Prawdziwym Warszawiakiem. ;-) A gdzie zostało wypowiedziane to "dlaczego nigdy mnie tu nie zabrałeś"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiedziawszy zdania są podzielone, a wydarzenie to miało miejsce już dosyć dawno temu. Magda twierdzi, że chodziło o Wrzenie Świata na Gałczyńskiego, ale ja mam inne odczucia, tyle, że niesprecyzowane. Czyli dzwonią w jakimś kościele, ale w jakim?

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger