niedziela, 31 października 2010

Chow Mein z warzywami

Ależ dziś był piękny dzień. Słońce nie tylko świeciło ale jeszcze przygrzewało bardzo sympatycznie. A tu jak na złość cały dzień pracy. Niby balkon otwarty na całą szerokość, ale przecież nie w tym rzecz. Po 14 nie zdzierżyłem i poszedłem na zakupy. To oficjalnie, nieoficjalnie nacieszyć się tą niespotykanie piękną pogodą.

Kiedy już wszedłem do sklepu z długaśną listą wiktuałów, spędziłem tam więcej czasu niż bym sobie życzył. Normalna rzecz, jutro sklepy pozamykane, a dziś ludzie mają wolne, więc wszyscy są właśnie w sklepach. Do domu wracałem obładowany zakupami, z których wiele, kupiłem z myślą o dzisiejszym obiedzie. Marzyło mi się coś smacznego, co lubię jeść, ale jednocześnie mało pracochłonnego. Stanęło na Chow Mein w wersji wegetariańskiej.

Chow Mein to termin oznaczający smażone kluchy i opisuje dokładnie to co należy zrobić aby otrzymać potrawę. Makaron jajeczny ugotowany, a później smażony w WOKu razem z warzywami, to właśnie mnie czekało. Do przygotowania potrawy, która wystarczy spokojnie na 3-4 osoby użyłem następujących składników:

- 250 g makaronu jajecznego
- połowę cienko pokrojonej cebuli
- marchewkę i połowę zielonego ogórka pokrojone w pałeczki
- garść pieczarek pokrojonych w ćwiartki
- tyleż samo zielonego groszku (nie udało mi się znaleźć groszku cukrowego)
- 130g szpinaku
- garść kiełków fasoli
- olej roślinny (do smażenia)
- 2 łyżki sosu sojowego ciemnego
- 1 łyżkę sherry
- po łyżeczce soli, cukru, oleju sezamowego i ostrego sosu chilli

Później jest już właściwie banalnie. Makaron gotujemy i płuczemy pod zimną wodę, aby wystygnął. Na patelnię na minutkę wrzucamy cebulkę i marchewkę, potem na minutkę dodajemy grzyby, groszek i ogórek. Teraz już razem makaron, szpinak i kiełki fasoli, niech się smaży a my szybciutko robimy sosik. Sos sojowy, sherry, sól, cukier, olej sezamowy i sos chilli dokładnie mieszamy i polewamy całość w WOKu, mocno mieszając. Kiedy makaron będzie mocno podgrzany nakładamy na talerze, e-voilà. Prawda, że banalne? I jakie smaczne.

Uch, najadłem się bardzo i aż mi miło w brzuszku, czas by się zabrać z powrotem za pracę, ale niełatwo kiedy tak błogo. Może jeszcze chwilka przerwy… nie zaszkodzi. Makaron wyszedł mi całkiem dobrze, ale chyba odrobinę przesadziłem z ilością makaronu. Tak to bywa kiedy składniki dodaje się “na oko”. Jedzenia mam na kilka dni to pewne, ale potrawa na szczęście nadaje się świetnie do odgrzewania, a ja mam przecież w planach dużo pracy, więc i gotować kiedy nie będzie za bardzo.

Szczerze polecam wypróbowanie przepisu wszystkim, którzy lubią kuchnię orientalną i mają niewiele czasu, bądź umiejętności w gotowaniu. Przepis znalazłem w jednej z moich ulubionych książek kucharskich, “Kuchnia wegetariańska” wydawnictwa Paragon.

Wegetariański makaron Chow Mein
Smacznie i prosto... naprawdę

2 komentarze:

  1. Ależ to smakowicie wygląda! Normalnie gęba mi mlaska na sam widok!

    OdpowiedzUsuń
  2. Smakowite też było, ale zabiłem doszczętnie tym daniem mojego WOKa. Idzie do śmieci. W sumie służył mi wiele lat a zapłaciłem za niego grosze, ale i tak szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger