wtorek, 23 listopada 2010

Językiem wygrywać

Ależ były emocje prawda? Cały dzień w niepewności, w oczekiwaniu na koniec ciszy wyborczej…No jasne, że wcale nie! Wybory samorządowe odbyły się w spokojnej atmosferze, zwłaszcza w miastach, gdzie jak się okazało, mobilizacja była mniejsza, niż na tzw. prowincji.

I o ile sama atmosfera wyborów była, jak dla mnie, dość chłodna, tak już ich wyniki sprawiły, że zrobiło mi się bardzo przyjemnie. Ogromnie bowiem podoba mi się to co się okazało kiedy w końcu ujawniono pierwsze sondaże, później potwierdzane przez oficjalne komunikaty PKW. Każdy może sobie znaleźć dokładne wyniki i komentarze do nich, więc nie zamierzam tutaj ich powielać, powiem natomiast, że moim zdaniem w końcu pojawia się jakaś obietnica normalności!

Nie jest, dla nikogo kto mnie zna, tajemnicą, że nie przepadam za Prawem i Sprawiedliwością. Dlatego też (choć według władz tej partii raczej mimo tego) spodobał mi się wynik jaki partia ta osiągnęła. Nie tak niskie jak zapowiadały niektóre przedwyborcze sondaże, ale z pewnością daleko nie tak wysokie jak chciał by aktyw partyjny. Zdaję sobie sprawę, że w wyborach do samorządów, to nie o partie i władze centralne powinno chodzić, ale skoro tak już jest, to warto odnieść się do ogólnej kondycji PiSu. Może zaskoczę was, ale cieszę się, że wcale nie jest z nimi tak źle, jak chcieli by to widzieć zdecydowani zwolennicy Platformy Obywatelskiej. Z drugiej strony, nie potrafię ukryć zadowolenia z faktu, że jednak, wbrew temu co słyszeliśmy wczoraj z ust Jarosława Kaczyńskiego, to jednak porażka jego partii. Która to już z kolei?

Powodów do zadowolenia, mimo zdecydowanego zwycięstwa, nie może mieć też Platforma Obywatelska. Partii śni się samodzielne rządzenie po następnych wyborach parlamentarnych, ale z taką aktywacją elektoratu i poziomem poparcia, mogą o tym zapomnieć. To kara za bierność i niezdecydowanie. Panowie, pracować trzeba, żeby zbierać owoce zadowolenia u wyborców!

Niespodziewanie dla mnie SLD i PSL wypadły w wyborach znakomicie w stosunku do oczekiwań, zwłaszcza zaś ta druga partia, która nagle wskoczyła przed lewicę na pozycję trzeciej siły w samorządach. To świetna wiadomość, bo wzmacnianie się obu partii oznacza dla mnie, że nie tylko ja zmęczony jestem wieloletnimi, bezproduktywnymi starciami dwóch największych partii politycznych w naszym kraju. Brakuje mi straszliwie lewej nogi sceny politycznej i choć wiem, że póki co nie ma co na nią liczyć, bo SLD jest haniebnie słabe i nijakie, to postanowiłem odebrać to symptomatycznie.

Ciekawe dla mnie jest również to, że tam, gdzie lokalni działacze potrafili stworzyć prawdziwą alternatywę dla dużych partii, cieszyli się oni ogromnym poparciem i nawet potrafili wygrywać w swoich okręgach. To kolejny znak dla rządzących, aby zeszli ze swoich olimpijskich tronów i trochę pochylili się nad potrzebami zwykłych ludzi, którzy powoli uczą się, że ich głos naprawdę może mieć znaczenie.

Pewnie będę teraz fantastą, ale marzy mi się, że różne strony sceny politycznej będą w stanie pracować dla kraju nie poprzez politykę siły wynikającej z większości, jak ma to miejsce obecnie, ale przy pomocy kompromisu wypracowanego po wysłuchaniu i zrozumieniu argumentów wszystkich stron. To, że nie da się zadowolić wszystkich jest oczywiste, ale dla mnie, nad końcowy efekt prac, bardziej liczy się sposób w jaki do niego doprowadzono.

Nie od dziś wiem, że najbardziej odrzuca mnie nieumiarkowanie w gardłowaniu naszych polityków. Język spokojny i cierpliwy potrafi zdziałać cuda, potrafi spowodować, że jestem w stanie w końcu zrozumieć i uszanować wątpliwości i obawy ludzi, których poglądy polityczne nie pokrywają się z moimi. Dlatego wynik wyborów samorządowych wprawił mnie w niezły nastrój, bo przecież może taki podział sceny politycznej, pewna mała stabilizacja, spowoduje, że w końcu trzeba będzie zacząć rozmawiać i raczej spierać się a nie bezsensownie kłócić?

Niestety to ogólne wrażenie od razu musiał zepsuć człowiek, którego szczerze nie znoszę. Osoba która dla mnie jest najgorszym z możliwych przykładów małości i cynizmu. Kiedy z ust jego konkurentów politycznych, niezależnie od osiągnięć, płynęły słowa zadowolenia z wyników wyborów, ten zgorzkniały człowiek po raz kolejny kąsał i szczekał. Ujadał nie tylko w kierunku prawdziwych i wyimaginowanych wrogów, ale też swoich niedawnych sojuszników.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie tylko w PiSie widzę ludzi, którzy powinni zniknąć z naszej sceny politycznej, ale zdecydowanie to właśnie stronnictwo nadal jest rezerwuarem najgorszych przykładów nagannych, w moim mniemaniu, zachowań.

Z niecierpliwością już dziś czekam na wybory parlamentarne, a zanim się doczekam, z ciekawością będę się przyglądał co też zrobi teraz PO. Jak to powiedział dziś premier Waldemar Pawlak, te wyniki to żółta kartka dla kłótników. Ma rację, może więc warto zacząć jeszcze bardziej zwracać uwagę nie na sukcesywne dzielenie Polski na pół, ale na budowaniu szacunku dla umiarkowania i koncyliacyjności. Nam obywatelom wtedy też będzie łatwiej budować dobrobyt dla siebie, naszych bliskich i innych obywateli. Na PiS raczej uwagi zwracał nie będę, bo prezes już wczoraj jasno dał mi do zrozumienia, czego mam oczekiwać. A szkoda.

A skoro już przy wynikach jesteśmy, to statystyka mojego bloga wyświetliła dziś pierwszy tysiąc wejść na liczniku. Bardzo za niego dziękuję, jest niezwykle miły i budujący. Mam zamiar zebrać ich jeszcze kilka. Pomożecie?!

1 komentarz:

  1. Gratuluję statystyk ;)

    A jeśli chodzi o politykę ... dawno już przestałam się zajmować tym co wyprawiają politycy, ponieważ na co dzień wpływu na to nie mam, a tylko podnosi mi moje (nie najniższe) ciśnienie. Żal mojego zdrowia na pana Kaczyńskiego i jego urojenia. Żal moich nerwów na opieszałość Platformy Obywatelskiej. Nie chcę też myśleć o politycznej dziwce, jaką bez wątpienia jest PSL, a SLD ma u mnie czerwoną kartkę za uniżoność wobec kleru w czasach kiedy rządzili.

    Więc ... na kogo ja mam głosować? Korwina-Mikke nie biorę pod uwagę ;) Polityczny plankton z pomysłami z kosmosu to też nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger